Po rozstaniu zrozumiałem, że ją kocham i to zmieniło moje życie. Chociaż wiem, że nie wróci to mam wrażenie, że ta lekcja była mi bardzo potrzebna. Człowiek naprawdę docenia to, co stracił – bo dopiero strata otwiera nam oczy na to, co ważne. Podobno smutek mówi nam, że straciliśmy coś na czym nam zależało. Tymczasem w trakcie trwania związku uważałem, że ta kobieta to zołza która ciągle się mnie czepia. Byłem głupi. Chciałem mieć chwilę spokoju, no to mam – i cholernie to boli.
Ciągle czepia się wszystkiego – tak to postrzegałem
Ciągle czepia się wszystkiego – to była myśl, która pojawiała się u mnie każdego dnia. Totalnie nie rozumiałem jej frustracji, ale dopiero gdy cofnąłem się pamięcią, uświadomiłem sobie że próbowała ze mną rozmawiać. Starała się wyjaśnić mi swoje potrzeby, proponowała nowe zajęcia i wspólnie spędzony czas, a ja? Po pracy marzyłem, żeby zagrać na konsoli i po prostu się odmóżdżyć. Tak, zaniedbywałem ją i siebie – nas, ale totalnie tego nie widziałem. Dla mnie była zołzą, która z pretensjami każe mi wyrzucić śmieci, wyciągnąć naczynia ze zmywarki i zawiesić obrazy. To były takie drobnostki, a dla mnie rzeczy totalnie niewykonalne – które teraz i tak robię. Nie wiem, co sobie wtedy myślałem. Myślę, że kiedy jesteśmy sfrustrowani naszym życiem – pracą, obowiązkami, trwającą pół roku zimą – to trzeba zepchnąć winę na naszą partnerkę. To ja uznałem, że mam tego dość i bez niej będzie mi lepiej i wiecie co? Przez jakiś czas tak było.
Chwilowa ulga po rozstaniu
Wyprowadziłem się do kawalerki, którą wynająłem i w końcu miałem czas na piwo z kolegami po pracy, mecze i konsole. Nikt się nie czepiał, że nie wyniosłem śmieci – po prostu sam je wynosiłem i wydawało mi się to totalnie naturalne. Zacząłem sam sprzątać i nawet dawało mi to satysfakcję. Po pracy zacząłem częściej chodzić na siłownię, częściej dzwoniłem do mamy i nagle uświadomiłem sobie, że nie mam ochoty na kolejny wieczór z grą. Po prostu zacząłem myśleć o tym, jak spędzaliśmy czas. Niedzielne spacery, wspólne kino, rozmowy, planszówki, seks. Zatęskniłem za tym. Kiedy wysyciłem się tymi super ważnymi rzeczami, na które wydaje mi się, że nie dawała mi wcześniej przestrzeni – po prostu zaczęło mi jej brakować.
Dlaczego dopiero po rozstaniu zrozumiałem, że ją kocham?
Prawda jest taka, że zacząłem widzieć jej wyobrażenie, a nie ją samą. I uświadomiłem sobie, że po prostu wcześniej jej nie widziałem – traktowałem ją jak natrętnego komara, dlatego nie wiem, kim i jaka była. Dlatego po rozstaniu zrozumiałem, że ją kocham – bo człowiek jest durny i kocha fantazje, wyobrażenie i wspomnienie z czasów, kiedy nie była tą zołzą. A tak naprawdę ja tą swoją pasywną agresją sprawiłem, że zaczęła się mnie czepiać. Po rozstaniu zacząłem za nią tęsknić. Zobaczyłem jej punkt widzenia i uświadomiłem sobie, że byłem typowym gnojkiem. Mogłem z nią porozmawiać, wyjaśnić co mnie frustruje… ha! Najpierw musiałbym wysilić się żeby zrozumieć, co mnie frustruję i zauważyć, że to nie ona. Po prostu się wyżywałem się na niej. Czy próbowałem ją odzyskać? Oczywiście, ale nie chciała mnie znać – ona teraz odżyła, a ja marnieje. Kocham swoją ex, ale prawdopodobnie gdybyśmy byli razem, nigdy bym tego nie zrozumiał. Mam nadzieję, że następnym razem będę lepszym partnerem.

Rafał. Człowiek Renesansu. Wszechstronnie uzdolniony, ciekawy świata, angażujący się we wszystko, co mnie zainteresuje. Właściciel i autor bloga. Lubię zwierzęta 🙂 Panowie i panie. Czytajcie z rozkoszą!